piątek, 3 listopada 2017

Konkretny szalik

13:25:00 7 Comments
Hej!
Pomysł na duży szalik wpadł mi do głowy jakiś czas temu. Szukałam odpowiedniej włóczki, bo chciałam zrobić go z określonych kolorów, jednak niczego fajnego nie znalazłam. Pomysłu nie porzuciłam i po tych zimnych wiatrach nawiedzających kraj zdecydowałam o szybkim wydzierganiu szalika.
Zapragnęłam mieć szalik wielki i kolorowy. Zimą rządzą ciemne i smutne kolory, ja sama mam czarną kurtkę, ale staram się rozweselać dodatkami. Stąd kolorowe czapki, a teraz i ten szalik.
Wygrzebałam różne kolorowe włóczki. Kilka z nich było na wykończeniu i udało mi się je wyzerować (jupi - to oznacza zakupy!).
Po paru dniach udało mi się w końcu skończyć ogromny szalik. Teraz żadne wiatry nie będą mi straszne :)
Szalik ma 45 cm szerokości i 2 metry długości.
Dorobiłam też kolorowe frędzle:

Jak Wam się podoba? :)

sobota, 28 października 2017

Jesienny wianek DIY

14:35:00 5 Comments
Hej!
Mamy jesień w pełni, więc postanowiłam zmienić nieco dekorację. Na mojej półeczce stał do tej pory kwiatowy wianek, który zrobiłam na wiosnę. Do zmian zainspirowała mnie wyprzedaż w KIKu. Wygrzebałam tam sztuczne liście oraz warzywka i do głowy wpadł mi pomysł, by zrobić jesienny wianek. Zapraszam na tutorial! :)
Co będzie potrzebne?
-sztuczne liście (mogą być też z folii piankowej)
-sztuczne warzywka
-wianek (mój jest z Pepco)
-klej na gorąco
Odczepiłam od wianka kokardę i wysypałam liście oraz warzywka. W czasie, kiedy grzał się pistolet, myślałam nad ułożeniem elementów.
Następnie przykleiłam liście, a na nie szyszki oraz dwa warzywka. Poodrywałam resztki kleju...
...i gotowe!
Nowy wianek zastąpił ten kwiatowy i stoi teraz na półeczce ciesząc oko.
Jak Wam się podoba? :)

sobota, 21 października 2017

Torebka worek

08:09:00 5 Comments

Hej!
O torebce z t-shirtowej włóczki marzyłam już od dawna. Pamiętam, jak włóczki te pojawiły się w wielu sklepach, a ja zachwalałam Mamie ten materiał. Wtedy jeszcze zakup jednego motka był dla mnie sporym wyzwaniem ze względu na ograniczony budżet, ale kiedy tylko się odkułam, zakupiłam 4 motki KotToOn w promocyjnej cenie.
KotToOn zakupiłam w kolorze czarnym i różowym zmiksowanym z ciemnym brązowym. Z szarych motków natychmiast zaczęły powstawać koszyki, natomiast tej drugiej wersji schodziło mniej. Planowałam zrobić sobie kapcie właśnie z tej różowo-brązowej włóczki, jednak porzuciłam ten pomysł. U mnie kapcie schodzą bardzo szybko, więc szkoda mojej pracy.
I wtedy przypomniało mi się, że zawsze marzyłam o torebce! Zrobiłam ją w poprzednią niedzielę i zajęło mi to niewiele czasu. W jeden wieczór torebka była gotowa :) Zrobiłam ją szydełkiem 9mm bez żadnego kombinowania, ponieważ już sama włóczka jest ozdobą.
Jedynym szaleństwem jest drewniana wszywka z napisem "Hand Made" z tyłu torby:
Jest to torebka worek, więc posiada sznurek do ściągania. Zrobiłam go z trzech pasków KotToOn, po prostu zaplotłam warkocz.
Torebka ma średnicę ok. 26 cm, wysokość to ok. 22 cm.
Jest niewielkich rozmiarów, ale zmieści portfel, telefon, klucze, a i nawet składaną parasolkę - czyli wszystko, co jest niezbędne :D
Najmniej pasował mi ten czarny pasek, ale nie miałam w domu żadnego innego, który by pasował. Widziałam w internetach torebki z tego typu włóczki z łańcuszkiem, ale mnie ten pomysł średnio się podoba, bo istnieje ryzyko zaplątania włosów. Na szczęście na tygodniu udało mi się znaleźć w lumpeksie nieco subtelniejszy pasek w jasnym kolorze. Kosztował 1 zł.
Pasek ma złote zapięcia:
Tak torebka prezentuje się na manekinie:
Jak Wam się podoba? :)

niedziela, 15 października 2017

Przeróbka tacy z Pepco

08:02:00 3 Comments
Hej!
Zakupy w Pepco to coś podobnego do jajka niespodzianki. W większości są tam wątpliwej jakości badziewka, ale czasem trafi się coś lepszego. Kupując towar za takie pieniądze nie ma w sumie co narzekać, tylko liczyć się z tym, że coś się może rozpaść.
W moje ręce wpadła taca, bo była mi potrzebna na już. Nie miałam czasu ani na tworzenie, ani na czekanie na kuriera (zwłaszcza takiego z InPost), więc wzięłam tę z Pepco. Kosztowała 15 złotych.
Najmniej w tej tacy podobał mi się napis. Ja w ogóle nie przepadam za napisami na tego typu rzeczach, średnio podobają mi się też zawieszki/ramki z "motywacyjnymi tekstami". Mam ich kilka i planuje zrezygnować z tego typu ozdób.
Liczyłam się z tym, że zielona farba prędzej czy później będzie wyglądała brzydko. Rzeczy z Pepco malowane są czymś, co można zadrapać przy pierwszej lepszej okazji, chociażby niosąc je ze sklepu do domu w reklamówce.
No i taca przez jakiś czas służyła mi w stanie, w jakim ją kupiłam, aż w końcu (zgodnie z przewidywaniem) porysowała się, a i jeszcze w gratisie czymś ją zaplamiłam. No to nie pozostało mi nic innego, jak tylko wziąć ją pod szlifierkę i chwycić za pędzel :D
Wybrałam czarną farbę Luxens. Chciałam kupić moją ulubioną Śnieżkę, ale nie mogłam się ogarnąć w Leroyu, no i wzięłam taką.
Po oszlifowaniu pomalowałam tacę dwiema warstwami czarnej farby:
Taka wersja zdecydowanie bardziej mi się podoba i teraz taca służy mi do stawiania na niej świeczników :D
Jak Wam się podoba? :)

niedziela, 8 października 2017

Zamontuj Wymontuj Wyremontuj - Żółta kurtka

08:43:00 7 Comments
Hej!
Dzisiaj po raz pierwszy w moim cyklu Zamontuj Wymontuj Wyremontuj nie będzie o przerabianiu torebki, za to pokażę Wam, co zrobiłam z żółtą kurtką.
O żółtej kurtce zaczęłam marzyć mniej więcej tydzień temu, kiedy trochę zaczęłam zamarzać na meczu z Rzeszowem. Na znalezienie jej miałam czas do piątku. I weź tu znajdź kurtkę w kilka dni z moniakami w portfelu... Bez przekonania polazłam do ulubionego lumpeksu w dniu, kiedy prawie wszystko jest po złotówce. Nigdy nie chodzę do lumpka z konkretnym życzeniem, bo i tak wyszłabym z czym innym. Ale tym razem wmówiłam swojej podświadomości, że żółta kurtka będzie czekała na mnie w second handzie. I czekała. Co prawda w kolorze nieco wypłowiałym, ale w dobrym stanie i co najważniejsze - za złotówkę. Niestety, ale czasem bywam typowym cebulaczkiem i nie lubię przepłacać :D
Plan na kurtkę nakreśliłam już zanim ją kupiłam. Zamierzałam naszyć koziołka.
Z filcu wycięłam głowę koziołka, ponaszywałam to i owo, a potem przyszyłam całość na kurtkę. Łatwo nie było, skończyłam z zakrwawionymi palcami, ale było warto.
Na koniec wspomnę jeszcze o żółto-biało-niebieskiej czapce, którą zrobiłam na pierwszy mecz w tym sezonie. Powstała dosłownie na kilka godzin przed meczem z konieczności. Była taka zimnica, że dramat. Żałowałam, że nie wzięłam wtedy jakiegoś dywanu do okrycia się.
Czapkę zrobiłam tym sposobem. Inspiracja kolorystyczna to oczywiście barwy Speed Car Motor Lublin.
No i zimno na stadionie mi nie straszne :D