W zamierzchłych czasach nie było wszystkiego i jak się coś chciało mieć, to bardzo często trzeba to było sobie samemu zrobić. Wielkim hitem były naprasowanki, które raz dwa zmieniały ubranie. I nie było wcale łatwo je zdobyć, przynajmniej u mnie w małej mieścinie. Na szczęście z pomocą przychodziło Bravo i inne gazetki, które dodawały takie gadżety.
Dzisiaj już nie trzeba nic robić, bo właściwie wszystko jest (a jak nie ma, to można zamówić wszystko ze swoim własnym nadrukiem). Jakiś czas temu znalazłam w sklepie TEDi naprasowanki w wyprzedaży - jedna kosztowała zawrotne 1,55 zł. A że ja mam duży sentyment do naprasowanek, postanowiłam je sobie naprasować na torebki.
Moje misiowe naprasowanki:
Torby są również ze sklepu TEDi (5 zł jedna). Swoją drogą coraz gorsze - z każdą kolejną partią są coraz bardziej przezroczyste.
Naprasowanki naprasowałam zgodnie z instrukcją na opakowaniu. Oto i torebki (przed wykonaniem zdjęć prasowałam je 16 razy i jak ranię czyjeś uczucia estetyczne, to bardzo mi z tego powodu wszystko jedno):
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz