Jakiś czas temu w moje ręce wpadł aparat dla dzieci DexXer X100 i tak sobie pomyślałam, że napiszę tutaj parę słów o nim. Kupiłam go na Allegro za 26 zł z groszami, także nie jest to post sponsorowany (w sumie jak żaden inny). Ten blog to takie moje małe miejsce w sieci i jak mam potrzebę o czymś napisać, to robię to. Może mój wpis się komuś przyda :)
Aparat jest zapakowany w małe pudełeczko:
W zestawie jest aparat, smycz, kabelek USB i instrukcja:
Tak prezentuje się aparat DexXer X100:
Jeżeli chodzi o parametry, to według sprzedawcy wyglądają one następująco:
Rozdzielczość zdjęć: do 3MPix Rozdzielczość wideo: do 1080p Liczba klatek na sekundę: 30 fps
Wymiary: 8 cm x 5 cm Długość przewodu USB: 20 cm Obsługa kart pamięci: MicroSD do 32Gb Wyświetlacz: 2 cale (720×320) Format plików: JPEG / AVI Przetwornik obrazu: GC0308 Zasilanie: wbudowany akumulator Li-ion 450mAh Złącze: microUSB Czas ładowania akumulatora: około 2 godzin Czas pracy na jednym ładowaniu: około 1,5 godziny
Cóż, nie ukrywam, że aparat ten kupiłam dla picu. Bardzo ich dużo w sklepach internetowych i cieszą się sporym zainteresowaniem. Ja lubię różne aparaty, lubię eksperymentować i cykam sporo zdjęć. Niektóre aparaty zostają ze mną na dłużej, inne idą sobie dalej. Także tak. No, ale do brzegu.
Aparat dla dzieci DexXer X100 to mały, plastikowy aparacik mieszczący się w dłoni, ma 8x5 cm i jest leciutki. No i jest bardzo prościutki, parę przycisków, obiektyw stałoogniskowy (nie wiem dokładnie jaki, ale szeroki kąt to to nie jest), mały wyświetlacz. Nic nie trzeba na nim ustawiać. No, w sumie można sobie wybrać jakiś filtr (jest kilka, w tym czarno biały) albo ramkę. Można nim kręcić filmy (podobno, ale o tym niżej), a i ma jakieś gry (Snake, Sokoban, Maze, Guess, Fighting). Niestety, nie miałam czasu w nie zagrać jeszcze.
Powiedzmy sobie szczerze - zamawiając coś takiego, nie można oczekiwać nie wiadomo jakiej jakości. Wyświetlacz jest tragiczny, ledwo coś na nim widać. Jakość zdjęć to dramat. Bateria trzyma krótko, w sumie dłużej się ładuje niż działa.
Tutaj zdjęcie włączonego aparatu, leży sobie w trawie:
Nie ma się w sumie co rozpisywać. Wiem, że to aparat dla dzieci, ja tu żadnego nie mam, żeby mi przetestowało, także ciężko mi się wypowiedzieć, czy dzieci się cieszą mając taki aparat. Poniżej prezentuję oryginalne zdjęcia z aparatu DexXer X100 - nie są przerabiane, obrabiane, mają oryginalny rozmiar 1280x960. Polecam je sobie powiększyć, wystarczy kliknąć na zdjęcie i się powiększy. Zdjęcia są różne, skorzystałam też z niektórych filtrów z aparatu, no i ramek.
Nagrałam też wideo - to piesek obgryzający huśtawkę. Nie wiem, u mnie to nie działa - słychać jakiś dziwny dźwięk i płynne to to nie jest.
I cóż ja mogę napisać w podsumowaniu - widać, jaka jest jakość zdjęć. Gdybym serio potrzebowała jakiegoś taniego aparatu, to wolałabym kupić używkę na OLX (stare cyfrówki można kupić za grosze, dosłownie), bo jakość mają lepszą. No, ale nie będę się czepiać już :D
Mam nadzieję, że aparat mi się prędko nie rozpadnie, bo chcę jeszcze z nim poeksperymentować :D Nie mam pojęcia, jak już wyżej wspomniałam, czy dzieci się cieszą z takiej zabawki. Ale jak kupiliście aparacik dziecku, to możecie mi dać znać co i jak. Ale skoro aparaty się sprzedają, to chyba jest to fajna rzecz.
Ostatnio natworzyłam sobie sporo różnych filtrów do robienia zdjęć, wpadło też w moje ręce kilka ciekawych gadżetów. Bawię się fotografią i robię sporo zdjęć. Ale zrobił się pewien problem - te wszystkie rzeczy przestały mi się mieścić w torebeczce. Upychałam, ale nic z tego. Kiszka. No to cóż zrobić, trzeba coś większego. Mam co prawda torbę na aparat i akcesoria, ale to z kolei za duże. Kasy w portfelu nie za dużo, ale za to miałam włóczkę i chwilkę wolnego czasu :D
Torebkę zaczynałam trzy razy i dopiero za tym trzecim razem wyszła. Chciałam zrobić coś w zupełnie innej kolorystyce, ale włóczka jakoś dziwnie się układała. Zamieniłam ją więc na czarną (z tej samej serii z TEDi) i wtedy poszło. Klapę zrobiłam też z włóczki z TEDi, ona jest lekko fioletowa. Piszę tu o kolorach, bo widzę, że aparat kiepsko to złapał. W każdym razie torebka jest czarno-fioletowa.
Nie jest to duża torebka, ale te wszystkie akcesoria fotograficzne bez problemu się zmieściły. Doczepiłam też do torebki pasek, żeby było wygodnie ją nosić.
Torebka jest zamykana na guziczek:
Co prawda torebka jest lekka i bez wzmocnień, ale nie planowałam robić takowej na jakieś obiektywy czy lustrzanki. To torebka na moje akcesoria, leciutkie filtry i inne dziwne rzeczy. I do tego się świetnie sprawdzi. Poza tym może być po prostu zwykłą torebką na portfel czy telefon :D Same plusy :D
Centrum Spotkania Kultur w Lublinie zawsze mnie czymś zaskoczy. I tak przechadzając się po tym tym ciekawym wnętrzu, napotkałam wystawę dekoracji do filmu "Meblościanka" Joanny Polak.
Joanna Polak to artystka pochodząca z Lublina. Jest doktorem sztuk plastycznych, a specjalizuje się w filmach animowanych. Jest też autorką książki „Hotel Mirage – wycinanka komputerowa w animacji filmoterapeutycznej”. Jej filmy oraz wideo instalacje prezentowano na ponad 300 festiwalach, a sama artystka zdobyła 25 nagród oraz wyróżnień. Stworzyła 104 filmy, a na ten moment skupia się na animacjach dla dorosłych i dzieci, a także na wideo instalacjach symultanicznych. Tworzy w technice wycinanki komputerowej, do której wykorzystuje wycinankę animowaną i graficzne techniki komputerowe 2D. Joannę Polak interesuje obserwacja reakcji widza na animowany obraz, artystka bawi się z widzem, a jej filmy zawierają podwójne dno.
Ja filmu "Meblościanka" nie widziałam, więc pozwolicie, że zacytuję tutaj opis ze strony UMCS:
Film „Meblościanka” to kolejna animacja lalkowa Joanny Polak. Po sukcesie „Wełniaków” (2018) autorka zdecydowała się na radykalną zmianę miękkiego, filcowego, tętniącego ferią barw surrealistycznego świata na rzecz hiperrealistycznego szarego i brudnego realizmu, typowego wschodnioeuropejskiego blokowiska. Oddane z wielka dbałością o szczegóły postacie opowiadają widzowi swoją z pozoru przyziemną historię, w której tragikomizm miesza się z melancholijną zadumą widza nad być może własnym losem. Tę prawie dziesięciominutową animację powinien obowiązkowo zobaczyć każdy czterdziestolatek i czterdziestolatka przeżywający kryzys wieku średniego. Animowana sarkastyczna opowieść w dowcipny, acz brutalny sposób obnaża dysonans pomiędzy naszymi pragnieniami a przyzwyczajeniami, które najczęściej doprowadzają człowieka żądnego odmiany i nowych doświadczeń do punktu wyjścia.
Wystawę dekoracji do filmu "Meblościanka" można zobaczyć w Centrum Spotkania Kultur. Autorami są: Joanna Polak, Jacek Piotrowicz, Radosław Skóra, Zbigniew Stanuch. Ja zapraszam do oglądania zdjęć z wystawy: