Pomyślałam, że odrobina chwalipięctwa jeszcze nikomu nie zaszkodziła i że chętnie pokażę moje nowe nabytki. Czekałam z tym postem dość długo, bo chciałam pochwalić się nowymi włóczkami (pokończyły mi się niemal wszystkie naraz), ale chyba nie mam co liczyć na nowe włóczki.
Dzisiaj nabyłam od Kasi z bloga www.heklet.blogspot.com ten oto sutaszowy wisior. Właściwie nabył mi go mój partner, ale ja wisior odbierałam. Przy okazji chwilę sobie pogadałyśmy. Zapowiedziałam Kasi, że jak skończy się jej ślubna gorączka, to będę maltretować ją o kolejny wisior. Ten kosztował 30 złotych i nazywa się Landrynkowy.
O takim jajku marzyłam już od dłuższego czasu. Sprezentował mi je kolega, a jajo jest autorstwa jego mamy. Jest przeurocze :)
Tę włóczkę znalazłam w lumpeksie. Jest nowa, do tego miała opakowanie, więc nie przesiąkła lumpeksowym zapachem. Za te dwa motki (razem 100 gramów) zapłaciłam 8 złotych. Na pewno mi się do czegoś przyda :D
Na koniec lidlowe farby akrylowe od ojczyma. Potrzebowałam takich do moich robótek. Co prawda czekają na swoją kolej, ale już niedługo zacznę ich używać. Kosztowały 20 złotych.
Wspaniały ten wisior! Bardzo mi się podoba. Ja osobiście miałam białą farbę z tej formy i nie jestem zachwycona. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńŚliczny wisiorek i super włóczka :)
OdpowiedzUsuń