Hej!
Na ogrodzeniu Ogrodu Saskiego w Lublinie można podziwiać nową wystawę. Tym razem są to plakaty Lecha Majewskiego. Zrobiło się kolorowo i inspirująco :) Bardzo lubię Galerię Saską, bo idąc gdzieś mogę sobie popatrzeć na sztukę. A że wystawa będzie trwała długo, to zerknę sobie na te plakaty jeszcze nie raz.
Lech Majewski to urodzony w 1947 roku polski plakacista i grafik. Uczył się w Państwowym Liceum Sztuk Plastycznych i ukończył ASP w Warszawie. W tej właśnie uczelni jest obecnie profesorem i prowadzi Pracownię Grafiki Wydawniczej dla studentów. Stworzył imponująco dużo plakatów, ale oprócz tego, projektuje książki. Plakaty Lecha Majewskiego cechują się znakiem i płaską sylwetką, zestawieniem czerni, bieli i ciepłego tła. Nowsze plakaty, które również tutaj zobaczycie, to dużo koloru i wycinanek. A to akurat bardzo mi się podoba :)
Więcej o Lechu Majewskim przeczytacie np. tutaj.
I standardowo pokazuję Wam kilka prac z wystawy (dosłownie kilka):
Wystawę można oglądać od 29 lutego aż do 29 maja 2020 roku na wspomnianym ogrodzeniu Ogrodu Saskiego, które w tym wypadku jest Galerią Saską :) Można sobie popatrzeć na sztukę na spacerze :)
wtorek, 3 marca 2020
niedziela, 1 marca 2020
Kredki z Flying Tiger
Hej!
Nie wiem dlaczego zapragnęłam mieć kredki i dlaczego akurat te kredki. Najpierw zastanawiałam się nad zakupem, jednak nie znalazłam o nich żadnych informacji w sieci. Tak się jednak złożyło, że dostałam je w prezencie i stałam się posiadaczką zestawu 36 kredek ołówkowych z Flying Tiger. Pomyślałam, że pokażę Wam, jak wyglądają kolory, bo może i kogoś z Was ten komplet interesuje. Pamiętajcie, że nie jestem profesjonalnym rysownikiem, a rysuję głównie w art journalu w celu po prostu maziania.
Zestaw ten, jak już wyżej wspomniałam, zawiera 36 kredek, a całość zapakowana jest w metalowe etui. Kosztują 25 zł, czyli za jedną kredkę wychodzi niewiele.
Informacje od producenta:
Tak oto kredki prezentują się po otwarciu opakowania:
Kredki nie mają nazw, numerków czy innych symboli. Jest tylko znaczek Tigera na górze kredki:
A tak oto prezentuje się cały zestaw kredek na kartce:
W moim zestawie niestety trafiły się kredki, które przy temperowaniu zaczęły się łamać. Wiem, że dla pewnie większości jest to spora wada, ale ja już od dzieciństwa miałam takie problemy z kredkami. Nie przeszkadza mi to, po prostu odpowiednio je temperuję :) Zresztą ja rysuję sobie maziaje czysto hobbystycznie i mało co mnie denerwuje w takich przyborach. Jestem zadowolona z zestawu, który bardzo mi się przyda i jest już w użyciu. Wygodnie mi się nimi rysuje, no i kolory bardzo mi się podobają :)
Nie wiem dlaczego zapragnęłam mieć kredki i dlaczego akurat te kredki. Najpierw zastanawiałam się nad zakupem, jednak nie znalazłam o nich żadnych informacji w sieci. Tak się jednak złożyło, że dostałam je w prezencie i stałam się posiadaczką zestawu 36 kredek ołówkowych z Flying Tiger. Pomyślałam, że pokażę Wam, jak wyglądają kolory, bo może i kogoś z Was ten komplet interesuje. Pamiętajcie, że nie jestem profesjonalnym rysownikiem, a rysuję głównie w art journalu w celu po prostu maziania.
Zestaw ten, jak już wyżej wspomniałam, zawiera 36 kredek, a całość zapakowana jest w metalowe etui. Kosztują 25 zł, czyli za jedną kredkę wychodzi niewiele.
Informacje od producenta:
Tak oto kredki prezentują się po otwarciu opakowania:
Kredki nie mają nazw, numerków czy innych symboli. Jest tylko znaczek Tigera na górze kredki:
A tak oto prezentuje się cały zestaw kredek na kartce:
W moim zestawie niestety trafiły się kredki, które przy temperowaniu zaczęły się łamać. Wiem, że dla pewnie większości jest to spora wada, ale ja już od dzieciństwa miałam takie problemy z kredkami. Nie przeszkadza mi to, po prostu odpowiednio je temperuję :) Zresztą ja rysuję sobie maziaje czysto hobbystycznie i mało co mnie denerwuje w takich przyborach. Jestem zadowolona z zestawu, który bardzo mi się przyda i jest już w użyciu. Wygodnie mi się nimi rysuje, no i kolory bardzo mi się podobają :)
piątek, 28 lutego 2020
Żel do dezynfekcji rąk DIY
Hej!
Do napisania dzisiejszej notki zainspirował mnie koronawirus, a tak właściwie mój kolega, który wysyłał mi wczoraj zdjęcia pustych półek po wykupionych żelach antybakteryjnych. Dlatego postanowiłam dać Wam przepis na żel do dezynfekcji rąk, który bez problemu zrobimy w domu. A taki produkt przyda się zawsze: czy to w podróży, czy gdziekolwiek indziej.
Co będzie potrzebne?
-wódka (EDIT: lepszy będzie spirytus, wybaczcie, mój błąd z rozpędu)
-żel aloesowy
-olejki eteryczne (np. z drzewa herbacianego)
-witamina A+E (opcjonalnie)
W pojemniku mieszamy wódkę oraz żel aloesowy w proporcjach 1:1. Żel aloesowy można kupić bez problemu w aptece czy drogerii. Nie ma też przeszkód, by użyć żelu prosto z aloesu :)
Dodajemy olejki eteryczne. Najlepszy będzie olejek z drzewa herbacianego, ale sprawdzą się również: rozmarynowy, bergamotkowy, paczulowy czy goździkowy. Wystarczy kilka kropelek. Pamiętajcie, że musi to być czysty olejek eteryczny. Opcjonalnie można też dodać witaminę A+E. Wystarczy naciąć kapsułkę i wylać zawartość do naszego żelu. Żel do dezynfekcji rąk jest gotowy :) Przed użyciem należy mocno wstrząsnąć pojemnikiem.
Żel ten jest robiony na bazie alkoholu, więc bardzo mocno wysusza dłonie. Warto się również zaopatrzyć w dobry krem do rąk.
Dajcie znać, czy używacie tego typu żeli :)
Do napisania dzisiejszej notki zainspirował mnie koronawirus, a tak właściwie mój kolega, który wysyłał mi wczoraj zdjęcia pustych półek po wykupionych żelach antybakteryjnych. Dlatego postanowiłam dać Wam przepis na żel do dezynfekcji rąk, który bez problemu zrobimy w domu. A taki produkt przyda się zawsze: czy to w podróży, czy gdziekolwiek indziej.
Co będzie potrzebne?
-wódka (EDIT: lepszy będzie spirytus, wybaczcie, mój błąd z rozpędu)
-żel aloesowy
-olejki eteryczne (np. z drzewa herbacianego)
-witamina A+E (opcjonalnie)
W pojemniku mieszamy wódkę oraz żel aloesowy w proporcjach 1:1. Żel aloesowy można kupić bez problemu w aptece czy drogerii. Nie ma też przeszkód, by użyć żelu prosto z aloesu :)
Dodajemy olejki eteryczne. Najlepszy będzie olejek z drzewa herbacianego, ale sprawdzą się również: rozmarynowy, bergamotkowy, paczulowy czy goździkowy. Wystarczy kilka kropelek. Pamiętajcie, że musi to być czysty olejek eteryczny. Opcjonalnie można też dodać witaminę A+E. Wystarczy naciąć kapsułkę i wylać zawartość do naszego żelu. Żel do dezynfekcji rąk jest gotowy :) Przed użyciem należy mocno wstrząsnąć pojemnikiem.
Żel ten jest robiony na bazie alkoholu, więc bardzo mocno wysusza dłonie. Warto się również zaopatrzyć w dobry krem do rąk.
Dajcie znać, czy używacie tego typu żeli :)
niedziela, 23 lutego 2020
Markery akrylowe z KIKa
Hej!
Markery akrylowe to zdecydowanie mój hit jeśli chodzi o różne prace artystyczne. Dzięki nim można namalować coś precyzyjniej, albo na szybko coś poprawić, domalować, namalować. Dlatego markerów akrylowych nigdy dość :) Widząc zestawy takich markerów w KIKu nie mogłam ich nie kupić :) Kosztowały 14.99 zł za komplet. Wzięłam dwa różne zestawy, ale nie mam pojęcia, czy nie było jeszcze jakiejś wersji. Jeśli nie, to bardzo szkoda, że nie ma markerów w kolorze czarnym i białym.
W jednym zestawie jest 6 markerów. Tak prezentują się obie wersje kolorystyczne:
Końcówka jest okrągła, a markerem trzeba potrząsnąć przed użyciem, by farba spłynęła. Nie było z tym problemów. Na markerach nie ma nazw kolorów, można za to je zobaczyć na skuwce. A jeśli już jesteśmy przy skuwce, to nie da się jej nałożyć na koniec markera. Jest za duża i spada.
A oto i próbnik kolorów markerów akrylowych z KIKa:
Jestem z nich bardzo zadowolona i są już u mnie w użyciu. A ponieważ to są markery akrylowe, można nimi malować nie tylko po papierze czy płótnie, ale też na drewnie. Akrylami można też malować na tkaninie, ale ja jeszcze tych mazaków w ten sposób nie testowałam :)
Markery akrylowe to zdecydowanie mój hit jeśli chodzi o różne prace artystyczne. Dzięki nim można namalować coś precyzyjniej, albo na szybko coś poprawić, domalować, namalować. Dlatego markerów akrylowych nigdy dość :) Widząc zestawy takich markerów w KIKu nie mogłam ich nie kupić :) Kosztowały 14.99 zł za komplet. Wzięłam dwa różne zestawy, ale nie mam pojęcia, czy nie było jeszcze jakiejś wersji. Jeśli nie, to bardzo szkoda, że nie ma markerów w kolorze czarnym i białym.
W jednym zestawie jest 6 markerów. Tak prezentują się obie wersje kolorystyczne:
Końcówka jest okrągła, a markerem trzeba potrząsnąć przed użyciem, by farba spłynęła. Nie było z tym problemów. Na markerach nie ma nazw kolorów, można za to je zobaczyć na skuwce. A jeśli już jesteśmy przy skuwce, to nie da się jej nałożyć na koniec markera. Jest za duża i spada.
A oto i próbnik kolorów markerów akrylowych z KIKa:
Jestem z nich bardzo zadowolona i są już u mnie w użyciu. A ponieważ to są markery akrylowe, można nimi malować nie tylko po papierze czy płótnie, ale też na drewnie. Akrylami można też malować na tkaninie, ale ja jeszcze tych mazaków w ten sposób nie testowałam :)
czwartek, 20 lutego 2020
Słodkie akcesoria na Tłusty Czwartek
Hej!
I oto mamy Tłusty Czwartek! Słodkości i u mnie nie zabraknie :D A dzisiejszy post sponsoruje filc z Pepco, który mnie totalnie oczarował :) Jak tylko zobaczyłam filc z wzorami (ok, tylko 3 arkusze są ze wzorem, reszta gładka), to musiałam kupić. Na dzisiaj przygotowałam trzy rzeczy z filcu w donuty :D
Pierwsza rzecz to etui na discmana. Pewnie niektórzy z Was się zdziwią, że jak to na discmana?! Ano tak :) Mam, używam, a żeby mi się nie porysował już bardziej, to będzie sobie odpoczywał w takim prostym etui. Wiem, że tego typu etui są coraz mniej popularne, ale co tam :D
Filc w donuty, to i brelok w kształcie donuta w donuty :D Będzie fajnie wyglądał doczepiony do czegoś.
A na koniec mały piórniczek na długopis. Zrobiłam już kilka takich i bardzo mi się przydają. Ot, taka duperela do torebki :)
Jak idzie Wam świętowanie Tłustego Czwartku? :D
I oto mamy Tłusty Czwartek! Słodkości i u mnie nie zabraknie :D A dzisiejszy post sponsoruje filc z Pepco, który mnie totalnie oczarował :) Jak tylko zobaczyłam filc z wzorami (ok, tylko 3 arkusze są ze wzorem, reszta gładka), to musiałam kupić. Na dzisiaj przygotowałam trzy rzeczy z filcu w donuty :D
Pierwsza rzecz to etui na discmana. Pewnie niektórzy z Was się zdziwią, że jak to na discmana?! Ano tak :) Mam, używam, a żeby mi się nie porysował już bardziej, to będzie sobie odpoczywał w takim prostym etui. Wiem, że tego typu etui są coraz mniej popularne, ale co tam :D
Filc w donuty, to i brelok w kształcie donuta w donuty :D Będzie fajnie wyglądał doczepiony do czegoś.
A na koniec mały piórniczek na długopis. Zrobiłam już kilka takich i bardzo mi się przydają. Ot, taka duperela do torebki :)
Jak idzie Wam świętowanie Tłustego Czwartku? :D
piątek, 14 lutego 2020
Walentynkowy art journal
Hej!
Dzisiaj będzie słodko :) Wstrzelam się w Walentynki i prezentuję dzisiaj miłosny/walentynkowy art journal pełen serduszek i słodkości :)
niedziela, 9 lutego 2020
Skrzynka w róże
Hej!
W tym tygodniu dostałam w prezencie drewnianą skrzynkę. Ot, zwykła skrzynka:
Zapragnęłam ją nieco zmienić. Całość pomalowałam farbą kredową Home Deco w kolorze Mustard yellow, którą kupiłam w To Tu za 3 zł. Po nałożeniu jednej warstwy, na górze skrzynki namalowałam róże. Użyłam akrylowych farb różnych firm. Oto, jak prezentuje się skrzynka po pomalowaniu:
Skrzynka jest sporych rozmiarów i zmieści kilka rzeczy. W domu zawsze się taka przyda :)
Jak Wam się podoba? :)
W tym tygodniu dostałam w prezencie drewnianą skrzynkę. Ot, zwykła skrzynka:
Zapragnęłam ją nieco zmienić. Całość pomalowałam farbą kredową Home Deco w kolorze Mustard yellow, którą kupiłam w To Tu za 3 zł. Po nałożeniu jednej warstwy, na górze skrzynki namalowałam róże. Użyłam akrylowych farb różnych firm. Oto, jak prezentuje się skrzynka po pomalowaniu:
Skrzynka jest sporych rozmiarów i zmieści kilka rzeczy. W domu zawsze się taka przyda :)
Jak Wam się podoba? :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)