Hej!
Pozostańmy w temacie morza, rybek i muszelek. Co prawda idą Święta, ale chcę pokazać morski koszyk, który wydziergałam jakiś czas temu. Jeden w takim stylu już pokazywałam, a teraz czas na kolejny. Już kilka razy wspominałam, że koszyki robić uwielbiam i mam ich sporo, ale każdy ma jakieś przeznaczenie. Te w morskim stylu stoją w łazience, która jest właśnie w takim stylu (nooo, mniej więcej :D).
Bohater dzisiejszego posta jest w niebieskim kolorze (na żywo jest jeszcze ładniejszy) i ma drewniane elementy: muszelki, rybki, wielorybki. Te dodatki kupiłam w Action w wakacje. Koszyk aktualnie służy mi na przechowywanie ściereczek. Jest bardzo pojemny :)
Jak Wam się podoba? :)
piątek, 22 listopada 2019
sobota, 16 listopada 2019
Morski art journal
Hej!
Dzisiejszy art journal powstał z mojej fascynacji morzem. Uwielbiam wszelką większą wodę, bo niesamowicie mnie relaksuje i pozwala na skupienie. Art journal robiłam przez kilka dni przed wyjazdem, a nad morzem zrobiłam mu małą sesję zdjęciową. Po powrocie stał się albumem na zdjęcia, które robiłam Instaxem. Na blogu zaprezentuję sam "podkład" pod zdjęcia ;) Journal ma niewiele stron, ale jest dość napakowany, między innymi drewnianymi elementami. Do jego zrobienia wykorzystałam farby, napisy z bloku z Action, naklejki, taśmy ozdobne, folię piankową oraz stemple. No i trochę wyobraźni :D
Oto i okładka, którą zrobiłam z materiału z Tigera. Świetnie mi tu się wpasował :) Nakleiłam go na okładkę po kalendarzu. Jest to materiał holo.
W środku prezentuje się następująco. Króluje głównie niebieski.
Tak prezentuje się cały art journal, a właściwie podkład pod zdjęcia, do których często wracam. Fajnie jest je obejrzeć w takiej oprawie :D
Bardzo mi się spodobała idea takiego tematycznego art journala i jestem już w trakcie tworzenia kolejnego :)
A Wam jak się podoba? :)
Dzisiejszy art journal powstał z mojej fascynacji morzem. Uwielbiam wszelką większą wodę, bo niesamowicie mnie relaksuje i pozwala na skupienie. Art journal robiłam przez kilka dni przed wyjazdem, a nad morzem zrobiłam mu małą sesję zdjęciową. Po powrocie stał się albumem na zdjęcia, które robiłam Instaxem. Na blogu zaprezentuję sam "podkład" pod zdjęcia ;) Journal ma niewiele stron, ale jest dość napakowany, między innymi drewnianymi elementami. Do jego zrobienia wykorzystałam farby, napisy z bloku z Action, naklejki, taśmy ozdobne, folię piankową oraz stemple. No i trochę wyobraźni :D
Oto i okładka, którą zrobiłam z materiału z Tigera. Świetnie mi tu się wpasował :) Nakleiłam go na okładkę po kalendarzu. Jest to materiał holo.
W środku prezentuje się następująco. Króluje głównie niebieski.
Tak prezentuje się cały art journal, a właściwie podkład pod zdjęcia, do których często wracam. Fajnie jest je obejrzeć w takiej oprawie :D
Bardzo mi się spodobała idea takiego tematycznego art journala i jestem już w trakcie tworzenia kolejnego :)
A Wam jak się podoba? :)
wtorek, 12 listopada 2019
Bombki z podkładek pod kubki DIY
Hej!
Pomysł na te bardzo proste bombki wpadł mi przypadkiem. Chciałam wykorzystać podkładki pod kubki, które miałam już w domu jakiś czas. Kupiłam je z myślą o zdjęciach i udało mi się je do tego wykorzystać. Nie potrzebowałam już więcej ich do zdjęć, a pod kubki podkładek nie potrzebuję. Zrobiłam więc mega proste bombki :)
Co będzie potrzebne?
-filcowe podkładki pod kubki (moje są z Pepco)
-sznurek/wstążka
-inne ozdoby wedle uznania
Odcinamy sznurek czy wstążkę na równe kawałki. Jeśli podkładka nie ma dziurek, robimy je dziurkaczem. U mnie akurat są :)
Przewlekamy sznurek przez dziurkę i zawiązujemy. Gotowe :) Zanim zacznie się krzyk, że co to, że za proste, to pamiętajcie, że takie bombki można ozdobić wedle własnego uznania. Chociażby błyszczącą nitką, kamyczkami sztrasu albo koralikami. Nie ma ograniczeń :)
Ja z ozdabianiem dałam sobie spokój, bo takie proste bardzo mi się podobają. Ich dodatkowym atutem jest cena. Ja jak dobrze pamiętam, za 6 takich podkładek płaciłam 5 złotych.
Bombki będą świetnie prezentować się nie tylko na choince, ale będą także fajnym dodatkiem do prezentów. Ja zawsze przy pakowaniu zawiązuję jeszcze jakąś bombkę - obdarowywani zawsze się cieszą, że jest jeszcze taki gratis :D
Jak Wam się podobają? :)
Pomysł na te bardzo proste bombki wpadł mi przypadkiem. Chciałam wykorzystać podkładki pod kubki, które miałam już w domu jakiś czas. Kupiłam je z myślą o zdjęciach i udało mi się je do tego wykorzystać. Nie potrzebowałam już więcej ich do zdjęć, a pod kubki podkładek nie potrzebuję. Zrobiłam więc mega proste bombki :)
Co będzie potrzebne?
-filcowe podkładki pod kubki (moje są z Pepco)
-sznurek/wstążka
-inne ozdoby wedle uznania
Odcinamy sznurek czy wstążkę na równe kawałki. Jeśli podkładka nie ma dziurek, robimy je dziurkaczem. U mnie akurat są :)
Przewlekamy sznurek przez dziurkę i zawiązujemy. Gotowe :) Zanim zacznie się krzyk, że co to, że za proste, to pamiętajcie, że takie bombki można ozdobić wedle własnego uznania. Chociażby błyszczącą nitką, kamyczkami sztrasu albo koralikami. Nie ma ograniczeń :)
Ja z ozdabianiem dałam sobie spokój, bo takie proste bardzo mi się podobają. Ich dodatkowym atutem jest cena. Ja jak dobrze pamiętam, za 6 takich podkładek płaciłam 5 złotych.
Bombki będą świetnie prezentować się nie tylko na choince, ale będą także fajnym dodatkiem do prezentów. Ja zawsze przy pakowaniu zawiązuję jeszcze jakąś bombkę - obdarowywani zawsze się cieszą, że jest jeszcze taki gratis :D
Jak Wam się podobają? :)
niedziela, 10 listopada 2019
Naturalny antybiotyk DIY
Uwaga! Post ten nie zastąpi profesjonalnej porady lekarskiej!
Hej!
Jesień i zima to czas infekcji. Aby uchronić się przed chorobami, stosuję mój niezawodny napój mocy. Oprócz niego, piję też napój czosnkowy, zwany naturalnym antybiotykiem, który wspiera mnie w okresie zachorowań. Efekt? Od ponad półtora roku nie byłam przeziębiona, nie miałam grypy, zapalenia oskrzeli, płuc itp. Naturalny antybiotyk bez problemu wykonamy w domu z łatwo dostępnych składników.
Co będzie potrzebne?
-główka czosnku
-cytryna
-4 łyżki miodu
-szklanka wody
Obieramy czosnek, możemy go zmiażdżyć. Ja tego nie robię, po prostu taki obrany wrzucam do blendera. Wyciskamy sok z cytryny, dodajemy miód. Wszystko zalewamy wodą i blendujemy. Po zblendowaniu na gładką masę, przelewamy powstałą miksturę do słoika, zakręcamy. Ostawiamy na dwa dni w ciemne oraz chłodne miejsce. Po tym czasie należy miksturę przecedzić i przechowywać w lodówce. Jeżeli chodzi o dawkowanie, to można wedle uznania. Można robić sobie codziennego shota, można pić po jednej łyżce na dzień, albo można spożywać, kiedy jest potrzeba. Ja piję ten antybiotyk właśnie wtedy, kiedy potrzebuję. Wystarczy, że czuję się kiepsko albo jestem zmarznięta - natychmiast po niego sięgam.
Dlaczego taki domowy specyfik działa? Wszystko dzięki dobrze dobranym składnikom! Czosnek nie tylko poprawia właściwości krwi i lekko obniża ciśnienie, ale pomaga zwalczać wiele wirusów i wielooporne bakterie. Z kolei cytryna chroni przed infekcjami górnych oraz dolnych dróg oddechowych. Sok z cytryny pomoże przy grypie oraz przeziębieniu, przyda się też przy odmrożeniach. Natomiast miód wzmacnia odporność i zwalcza bakterie.
Stosujecie naturalne antybiotyki? :)
Źródła:
Claudia Ritter - Naturalne antybiotyki
Aleksander Pawłowski, Dominika Szeląg - Wygraj zdrowie z naturą
Hej!
Jesień i zima to czas infekcji. Aby uchronić się przed chorobami, stosuję mój niezawodny napój mocy. Oprócz niego, piję też napój czosnkowy, zwany naturalnym antybiotykiem, który wspiera mnie w okresie zachorowań. Efekt? Od ponad półtora roku nie byłam przeziębiona, nie miałam grypy, zapalenia oskrzeli, płuc itp. Naturalny antybiotyk bez problemu wykonamy w domu z łatwo dostępnych składników.
Co będzie potrzebne?
-główka czosnku
-cytryna
-4 łyżki miodu
-szklanka wody
Obieramy czosnek, możemy go zmiażdżyć. Ja tego nie robię, po prostu taki obrany wrzucam do blendera. Wyciskamy sok z cytryny, dodajemy miód. Wszystko zalewamy wodą i blendujemy. Po zblendowaniu na gładką masę, przelewamy powstałą miksturę do słoika, zakręcamy. Ostawiamy na dwa dni w ciemne oraz chłodne miejsce. Po tym czasie należy miksturę przecedzić i przechowywać w lodówce. Jeżeli chodzi o dawkowanie, to można wedle uznania. Można robić sobie codziennego shota, można pić po jednej łyżce na dzień, albo można spożywać, kiedy jest potrzeba. Ja piję ten antybiotyk właśnie wtedy, kiedy potrzebuję. Wystarczy, że czuję się kiepsko albo jestem zmarznięta - natychmiast po niego sięgam.
Dlaczego taki domowy specyfik działa? Wszystko dzięki dobrze dobranym składnikom! Czosnek nie tylko poprawia właściwości krwi i lekko obniża ciśnienie, ale pomaga zwalczać wiele wirusów i wielooporne bakterie. Z kolei cytryna chroni przed infekcjami górnych oraz dolnych dróg oddechowych. Sok z cytryny pomoże przy grypie oraz przeziębieniu, przyda się też przy odmrożeniach. Natomiast miód wzmacnia odporność i zwalcza bakterie.
Stosujecie naturalne antybiotyki? :)
Źródła:
Claudia Ritter - Naturalne antybiotyki
Aleksander Pawłowski, Dominika Szeląg - Wygraj zdrowie z naturą
sobota, 9 listopada 2019
Andreas Hürlimann – Skały i piaski. Fotografie z siedmiu kontynentów
Hej!
Dzisiaj znowu chcę Wam pokazać wystawę, bo dlaczego nie? Tym razem będzie nieco malarsko, chociaż są to fotografie. W Centrum Spotkania Kultur można podziwiać prace Andreasa Hürlimanna. Wystawa nazywa się "Skały i piaski. Fotografie z siedmiu kontynentów" i jet dostępna od 4 listopada do 12 grudnia 2019 roku w Alei Kultur (pierwsze piętro).
Andreas Hürlimann jest szwajcarskim podróżnikiem, zafascynowanym formacjami skalnymi, które fotografuje od ponad 40 lat. Są to zdjęcia niesamowite, wyglądające jak obrazy. Można je interpretować na różne sposoby. Wyobraźnia pracuje :) Jak dla mnie wystawa jest szalenie inspirująca.
Kilka słów o autorze:
Na wystawie można obejrzeć 60 prac artysty, a tu kilka wybranych:
Jak Wam się podoba ta wystawa? :)
Dzisiaj znowu chcę Wam pokazać wystawę, bo dlaczego nie? Tym razem będzie nieco malarsko, chociaż są to fotografie. W Centrum Spotkania Kultur można podziwiać prace Andreasa Hürlimanna. Wystawa nazywa się "Skały i piaski. Fotografie z siedmiu kontynentów" i jet dostępna od 4 listopada do 12 grudnia 2019 roku w Alei Kultur (pierwsze piętro).
Andreas Hürlimann jest szwajcarskim podróżnikiem, zafascynowanym formacjami skalnymi, które fotografuje od ponad 40 lat. Są to zdjęcia niesamowite, wyglądające jak obrazy. Można je interpretować na różne sposoby. Wyobraźnia pracuje :) Jak dla mnie wystawa jest szalenie inspirująca.
Fotografie Andreasa Hürlimanna są więc obrazami rzeczywistości jak najbardziej realnej, uchwyconej okiem obiektywu, niezwykle wrażliwego na piękno artysty. Tę umiejętność dostrzeżenia niezwykłej chwili, czasami bardzo krótkiej, można zdefiniować jako impresjonistyczne przeżycie twórcy, interpretacja realistycznej natury językiem sztuki. Działanie artysty pojawia się zatem gdzieś pomiędzy – gdy światło subtelnie modeluje powierzchnię skał, zbiera odbicia barwnych minerałów i rzuca cieniami na przeciwległe płaszczyzny. Inaczej przedstawia pejzaże piaszczystych form, za pomocą silnych kontrastów, monochromatycznych widoków.[Źródło cytatu: https://www.spotkaniakultur.com/pl/node/1689]
Kilka słów o autorze:
Na wystawie można obejrzeć 60 prac artysty, a tu kilka wybranych:
Jak Wam się podoba ta wystawa? :)
niedziela, 3 listopada 2019
Ziołowa poduszka na dobry sen DIY
Hej!
O ziołowej poduszce marzyłam już dawno, ale na jakiś czas o tym zapomniałam. Wiecie, jak to jest - wir pracy, wir życia, problemy, smutki, radości. Ale w nowym numerze "Przepisu na zdrowie" (nr 11/2019) znalazłam pomysł właśnie na poduszkę ziołową. I przypomniało mi się, jak bardzo taką poduszkę chciałam mieć. Tego typu poduszki do tanich nie należą, ale na szczęście można zrobić własną :) Ja zrobiłam to po kosztach - użyłam materiału z sukienki z lumpeksu (1 zł), taniego suwaka oraz trochę nici. Nie wiem, czy koszt przekroczył 1 zł :D W oryginalnym przepisie w gazecie jest to poduszka z nawłoci oraz szyszek chmielu, natomiast ja zamiast chmielu dodałam lawendę.
Co będzie potrzebne?
- tkanina, suwak, nici, igły, nożyczki lub po prostu poszewka na poduszkę ze sklepu
- puch z nawłoci
- ususzone kwiaty lawendy
Oto i bukiet z puchu nawłociowego. Pełno tego u mnie na polanie.
Szyjemy poszewkę na poduszkę, najlepiej taką z suwakiem, by w razie czego wymienić zawartość i móc wyprać poszewkę. Nie jestem dobra w szyciu, a już tym bardziej w szyciowych tutorialach, ale wszelkie instrukcje wykonania poszewki można znaleźć w internecie. A w razie czego - po prostu można pójść do sklepu i kupić poszewkę. Ja swoją uszyłam, jak już wyżej wspomniałam, z materiału pozyskanego z sukienki. Bardzo mi się podobają te zielone kwiaty na czarnym tle. Według metki, materiał jest bawełniany.
Bardzo przyjemnie mi się śpi z tą poduszką i zdecydowanie uwielbiam jej zapach :) Myślę, że jest to dobry pomysł, by się wesprzeć, gdy mamy problemy ze snem. Oczywiście jeśli problemy są duże, to koniecznie trzeba wybrać się do lekarza. A ziółkiem można się wspierać :)
Co myślicie o ziołowych poduszkach? :)
O ziołowej poduszce marzyłam już dawno, ale na jakiś czas o tym zapomniałam. Wiecie, jak to jest - wir pracy, wir życia, problemy, smutki, radości. Ale w nowym numerze "Przepisu na zdrowie" (nr 11/2019) znalazłam pomysł właśnie na poduszkę ziołową. I przypomniało mi się, jak bardzo taką poduszkę chciałam mieć. Tego typu poduszki do tanich nie należą, ale na szczęście można zrobić własną :) Ja zrobiłam to po kosztach - użyłam materiału z sukienki z lumpeksu (1 zł), taniego suwaka oraz trochę nici. Nie wiem, czy koszt przekroczył 1 zł :D W oryginalnym przepisie w gazecie jest to poduszka z nawłoci oraz szyszek chmielu, natomiast ja zamiast chmielu dodałam lawendę.
Co będzie potrzebne?
- tkanina, suwak, nici, igły, nożyczki lub po prostu poszewka na poduszkę ze sklepu
- puch z nawłoci
- ususzone kwiaty lawendy
Oto i bukiet z puchu nawłociowego. Pełno tego u mnie na polanie.
Szyjemy poszewkę na poduszkę, najlepiej taką z suwakiem, by w razie czego wymienić zawartość i móc wyprać poszewkę. Nie jestem dobra w szyciu, a już tym bardziej w szyciowych tutorialach, ale wszelkie instrukcje wykonania poszewki można znaleźć w internecie. A w razie czego - po prostu można pójść do sklepu i kupić poszewkę. Ja swoją uszyłam, jak już wyżej wspomniałam, z materiału pozyskanego z sukienki. Bardzo mi się podobają te zielone kwiaty na czarnym tle. Według metki, materiał jest bawełniany.
Następnie wypychamy poszewkę puchem z nawłoci oraz lawendą. Nawłoć ma delikatny miodowy zapach, a jej puch jest miękki i przyjemny. Natomiast lawenda to wspaniała roślina, która swoim zapachem nie tylko ukołysze do snu, ale też uspokoi, ukoi skołatane nerwy, a także odstraszy owady. Pamiętajcie, by zioła były wysuszone! :)
Taką poduszkę umieszczamy w łóżku. Można ją położyć na przykład pod poduszką, na której śpimy. Ja kładę ją gdzieś obok głowy, by czuć ten wspaniały zapach. To już oczywiście zależy od własnych preferencji :)Bardzo przyjemnie mi się śpi z tą poduszką i zdecydowanie uwielbiam jej zapach :) Myślę, że jest to dobry pomysł, by się wesprzeć, gdy mamy problemy ze snem. Oczywiście jeśli problemy są duże, to koniecznie trzeba wybrać się do lekarza. A ziółkiem można się wspierać :)
Co myślicie o ziołowych poduszkach? :)
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)



















































