Ale heca! Znalazłam w domu swoje kredki, których używałam za dzieciaka. Jak do tego doszło, że wciąż je mam - nie wiem. Były sobie skitrane w szafce i leżały w zapomnieniu. I tak sobie pomyślałam, że pokażę na blogu taki zabytek z zamierzchłych czasów. Z opakowania wynika, że kredki zostały wyprodukowane w 1990 roku. Ja je mam właśnie od lat 90, ale od którego roku - nie jestem pewna, może od 94 lub 95. Nie mam też pojęcia, w jakim sklepie zostały kupione (zapewne w jakimś lokalnym), no i ile kosztowały.
W każdym razie - tak wyglądają jedne z moich pierwszych kredek :)
Pamiętam z dzieciństwa, że bardzo mi się podobało to opakowanie - mam tu na myśli kolorową grafikę :)
Najbardziej chyba przypadł mi do gustu żółty ;)Jak widać po opakowaniu, w środku była też temperówka, ale jej już nie posiadam.
Kredki z bliska:
Wyjęłam kredki z opakowania i użyłam ich (bez temperowania) na kartce ze szkicownika 120g. Wciąż rysują :) Nie prezentują się za specjalnie, widać trochę grudki, a do tego bardzo się sypią. Niestety, nie pamiętam, czy od początku tak się sypały, ale coś mi świta, że tak.Postanowiłam ich użyć w kolorowance (kolorowanka ze sklepu Swatchart). Jak wspomniałam wyżej, kredki się sypią i chociaż co prawda nie brudzą, to kartka upstrzona czymś w rodzaju konfetti z kredek nie wygląda dobrze. Musiałam trochę namachać miotełką ;) Ale tak ogólnie, to te kolory są dość mocno widoczne, więc to na pewno mnie cieszyło za dzieciaka.
Fajnie sobie wygrzebać coś takiego i powspominać beztroskie czasy ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz